Tuesday 26 November 2013

The things I've tried

Hej dziewczyny :)

Dziś kolejny post z serii The things I've tried. Mam dla was:

1. Honey by Marc Jacobs - do produktów Jacobsa jestem bardzo przywiązana. Ten zapach jest intrygujący, dość świerzy, wiosenny i pięknie pachnie frezją

2. i 3. Zestaw krem i krem pod oczy Clinique - produkty przeznaczone do cery tłustej, czyli nie mojej :) Wydają się być niezłe, choć mnie ciężko ocenić. Walory nawilżające - dobre. Zapach niestety drażniący

4. Krem Qiriness - produkt na wyłączność marki Marionnaud. Świetnie nawilża, pobudza skórę. Można go stosować jako maseczkę. Pachnie ogórkiem, co zwykle mnie denerwuje. Temu produktowi jestem jednak wstanie wiele wybaczyć

5. Maskara Clinique - absolutny hit jeżeli chodzi o wydłużanie rzęs. Nigdy jeszcze nie widziałam takiego efektu. Chętnie stosuję jako dodatek do tuszu pogrubiającego

6. Maskara Chanel - piękna, głęboka czerń i cały dzień bez wpadek. Nie daje spektakularnych efektów wydłużenia czy pogrubienia, ale ładnie podkreśla rzęsy bez możliwości uzyskania efektu przerysowania.

Każdy z powyższych produktów jest dla mnie na plus. A Wy miałyście już z nimi do czynienia?

buziaki
M.






Hey girls :)

Today another post from the series Things I've tried. I have for you:

1. Honey by Marc Jacobs - I'm very attached to this brand. This fragrance is intriguing, fresh and feels like spring. The leading note - freesia.

2. and 3. The Clinique set - cream and eye cream - for oily skin, this means not for mine :) These creams seem to be rather good but it's hard for me to tell. They give a decent level of moisture. The scent, unfortunately, rather unpleasant.

4. Cream by Qiriness - exclusive for Marionnaud. It is a great moisturizer and can be used as a face mask. It smells like cucumberm which usually drives me nuts  but this product is of such high quality that I can forgive it everything :)

5. Mascara by Clinique - It's absolutely a must-have when it comes to lengthening mascaras. I've never seen such effect before. I like to use it as an addition to a thickering mascara

6. Mascara by Chanel - beautiful, deep black and the whole day without worries. It won't give you any spectacular effects, it will just accentuate your eyes a little bit without a possibility to make your lashes campy.

Every product from the list above gets a plus from me. And have You tried any of them?

xoxo
M.


Monday 25 November 2013

Back in the real life

Hej dziewczyny :)
Hey girls :)

Powróciłam z mojego weekendowego wyjazdu i zmęczona i wypoczęta. Zmęczona podróżą, a wypoczęta po kilku dniach w oderwaniu od rzeczywistości. Jak już pisałam w ten weekend byłam w Bydgoszczy i Toruniu. Obydwa te miasta są związane z moimi latami studenckimi - w Bydgoszczy studiowałam 5 lat, w Toruniu robiłam roczne studia podyplomowe. Bardzo miło wspominam te miejsca i chętnie do nich wracam. Oto co zobaczyliśmy w trakcie naszej wycieczki:

I'm back from my weekend trip and I'm tired just as much as relaxed. Tired with the journey and relaed after few days of living without everyday routine. As I've written, I was in Bydoszcz and Toruń. These cities are connected with my student days - I spent 5 years in Bydgoszcz and I took one-year post graduate courses in Toruń. I like both places very much and I find it nice to go back there. This is what we saw during our trip:


Pogoda była pięknie jesienna i bez deszczu :) 







Czas wypełniony był także miłymi spotkaniami z kolegami i koleżankami z czasów studiów. Natomiast mój dom powitał mnie przytulną atmosferą tworzoną przez świeczniki i lampki :) Nic tak nie tworzy atmosfery jak przytłumione światło :)

The time was also filled with meetings with my friends from back when I was a student. 
Once I returned, my home welcome me with cosy atmosphere made by candle holders and candles. Nothing makes the atmosphere quite as perfectly as light.



A jak wam minął weekend?
How was your weekend?

buziaki 
xoxo
M.

Wednesday 20 November 2013

Weekend offline

Hej dziewczyny :)

Uciekam na dłuższy weekend do Bydgoszczy i Torunia i tym samym robię sobie dłuższy weekend offline :) Powrócę w poniedziałek z porcją zdjęć :)

Trzymajcie się cieplutko
Buziaki 
M.



Hey girls :)

I'm going away for a long weekend in Bydgoszcz and Toruń and this means an offline weekend :) I will return on Monday with some photos :)

Take care
xoxo 
M.

Pakamerowe zdobycze :)

Hej hej :)

Jakiś czas temu obiecałam wam, że pokażę na blogu moje zdobycze ze strony pakamera.pl. Oto i one:

Some time ago I promised you that I will show some of the items I bought on pakamera.pl. Here they are:



Kolczyki w bardzo modną obecnie kurzą stopkę. Długo nie cierpiałam tego wzoru, teraz mam jednak cały kurzo-stopkowy zestaw: szalik, rękawiczki, torebkę. Brakowało tylko kolczyków. Wymarzone znalazłam właśnie na Pakamerze :)

The earrings with the currently trendy hound's tooth pattern. For quite a long time I truly hated this pattern but now I have a whole set with it: a scarf, gloves, handbag. I only missed earrings. I found the perfect ones on Pakamera :)




Łupem padła też cudowna, awangardowa torebka. Kosztowała sporo, ale jest tego warta. Jest wykonana ze skóry i ma cudowny, niepowtarzalny kształt.

I have also hunted down a marvellous, avant-garde handbag. It costed a little fortune, but it's worth every penny I paid. It's made of leather and has an amazing, original shape.




Jest również torebka, którą otrzymałam w prezencie od Mamy i przez dobre dwa lata żyłam w nieświadomości, że mam coś z Pakamery. A torebkę kocham nad życie:) Jest z filcu i ma pięknego kotka :)

There is also a handbag which I got a present from my Mom and through years I was living unaware that I have something from Pakamera. I love this bag with all my heart. Its made of felt and it has a cute kitty :)

Buziaki
xoxo
M.

Tuesday 19 November 2013

Mint vibe

Hej hej :)

Bałam się opisywania zapachów, a teraz mi się to spodobało :) Więc dziś mam dla was mojego kolejnego ulubieńca - Florabotanica od Balenciagi.

Producent opisuje ten zapach jako połączenie róży, mięty, wetiwera i ambry. Dla mnie ten zapach jest przede wszystkim miętowy, ale nie miętowy jak pasta do zębów. Raczej cierpko-miętowy jak rozgnieciona w palcach ogrodowa mięta. Akordy kwiatowe są delikatnie wyczuwalne, nie dominujące i nie bardzo różane. Zapachu róż w perfumach nie cierpię, w tej wodzie mi nie przeszkadza. W sumie, gdyby nie opis producenta, nie wpadłabym na to, że akord kwiatowy to akurat róża :)

Zapach jest ekscentryczny, intrygujący, niebanalny. Przywodzi mi na myśl orzeźwiający poranek w ogrodzie, którego zapachy już zwiastują upalną ciszę lata. Wydawało mi się, że będę używać tych perfum tylko w okresie wiosenno-letnim. Nic bardziej mylnego. Zapach jest awangardowy, nie uznający żadnych granic, czemu więc miałby być przypisany tylko do jednej pory roku? Przy jesiennej aurze i ciepłych ubraniach zyskuje pazurrr ;)

Kocham ten zapach i będę go używać również w zimie :) jak na porządną ekscentryczkę przystało ;)
buziaki
M.





I was afraid of writing about frangrances but now I like it :) Today I have another "one-of-my-favourites" - Florabotanica by Balenciaga.

This frangrance is described by the producer as a fusion of rose, mint, vetiver and ambergris. For me it is mit above all, but not toothpase mint. Rather tart mint, the kind of scent you get when you rub  garden pepperming between your fingers. The flower chords are delicate, not dominant and nor very rosy. I hate the scent of rose in perfume, but here I don't mind it at all. Actually, if I haven't read about it in the producer's description, I wouldn't guess that the flowers are roses :)

The fragrance is eccentric, intriguing, out of ordinary. It reminds me of a refreshing morning in a garden, the scents of which hereld the hot silence of summer. It seemed to me that I will only use this frangrance during the spring-summer season. I was totally wrong. The frangrance is avant-garde, accepting no boundaries, so why on earth should it be bound with only one season? With the autumn weather and warm clothes it has an even sharper claw :)

I love this fragrance and I'm going to use it in winter as well :) just like a proper eccentric should :)

xoxo
M.

Monday 18 November 2013

Językowo

Hej, hej :)

Chciałam dziś odejść od tematu kosmetyków i przenieść się w moje sfery zawodowe, czyli języki obce. Chyba nikogo nie trzeba przekonywać do tego, że znajomość języków obcych jest obecnie bardzo ważna. Właściwie w każdej sferze rynku pracy poszukuje się osób ze znajomością przynajmniej jednego języka w stopniu komunikatywnym. Języków obcych można uczyć się samodzielnie lub skorzystać z pomocy lektorów na zajęciach indywidualnych czy kursach. Mnogość tych kursów często przeraża i utrudnia wybór. Dlatego dziś przedstawię wam zestawienie najpopularniejszych form kursowych. Mam nadzieję, że was to zainteresuje i być może ułatwi wybór, jeżeli ktoś przed takim wyborem stoi :)

Zaczynamy :)

1. Kurs standardowy - najzwyklejsze lekcje w grupach podzielonych pod względem poziomu znajomości języka. Zajęcia te łączą w sobie zarówno umiejętności pasywne (czytanie i słuchanie) jak  i aktywne (mówienie i pisanie). Bardzo dobre dla osób rozpoczynających naukę lub chcących poszerzyć własne umiejętności. Praca w grupie motywuje do nauki oraz daje obraz własnych postępów. Umożliwia również nawiązanie nowych znajomości. Jest to bardzo naturalna forma uczenia się języka, ponieważ umożliwia prowadzenie dialogu, a dialog jest jak wiadomo podstawowym miejscem wykorzystania umiejętności językowych.

2. Kurs egzaminacyjny - kurs zorganizowany w grupie na podobnych zasadach jak kurs standardowy, jednak z jaśniej określonym celem - przygotowaniem do konkretnego egzaminu. Myślisz o FCE, CAE, ZD, czy innym egzaminie certyfikacyjnym? Warto zainwestować nawet w jeden semestr takiego kursu. Umożliwi ci to usystematyzowanie wiedzy i lepsze przygotowanie do części ustnej egzaminu poprzez zadania ćwiczące mówienie, wykonywane w parach z innymi uczestnikami kursu.

3. Kurs wakacyjny - to taki mini kurs standardowy. Opiera się on na podobnych założeniach, jednak zamiast standardowych dwóch semestrów w roku uczymy się miesiąc albo dwa. Jest to dobry pomysł dla osób, które chcą sensownie wykorzystać wakacyjną nadwyżkę czasu wolnego. Nie oszukujmy się jednak, w dwa miesiące nie nauczymy się języka.

4. Kurs specjalistyczny - to kurs językowy ukierunkowany na naukę słownictwa z zakresu węższej specjalizacji np. medycyna, finanse i bankowość, prawo itp. Zwykle odbywa się w grupach, często jest organizowany na zlecenie zakładów pracy.

5. Kurs indywidualny - przeznaczony dla jednej osoby i ukierunkowany na jej potrzeby. Może to być kurs o standardowym rozkładzie materiału lub ukierunkowany na konkretną umiejętność (najczęściej mówienie). Kilka godzin kursu indywidualnego jest dobrym podsumowaniem okresu samodzielnej nauki. Sprawdza się też dobrze dla osób wstydliwych. Jego głównym minusem jest brak możliwości interakcji na swoim poziomie językowym. Bardzo mądre wyrażenie :) a znaczy tyle, że za partnera w rozmowie mamy nauczyciela, czyli szanse nie są wyrównane. Efektem tego jest często sytuacja, kiedy dialog zmienia się w monolog ucznia, przerywany niekiedy krótkimi pytaniami nauczyciela. Nie jest to złe, czy z góry skazane na porażkę, wręcz przeciwnie, im więcej mówimy, tym lepiej. Taka rozmowa nawet w najmniejszym stopniu nie przypomina naturalnego dialogu.

6. Najnowsza forma nauczania języków obcych - lekcje przez Skype'a - wybierając tę opcję oszczędzamy czas i pieniądze na dojazdach. W komforcie własnego domu uczymy się według planu, który często jest układany specjalnie dla ucznia. Najpopularniejsze są zajęcia indywidualne, można jednak uczyć się w niewielkich grupach. Mnie, jako lektorowi, bardzo się ten  system podoba i chętnie prowadzę takie zajęcia. (Dla zainteresowanych - prowadzę zajęcia z języka angielskiego i niemieckiego. Kontakt w sprawie zajęć: adres e-mail podany w zakładce "o mnie" w mobilnym pasku po prawej stronie )

Wybór typu kursu jest silnie uzależniony od indywidualnego ucznia. Jeżeli chcecie się w tej kwestii doradzić - chętnie odpowiem na wasze pytania mailowo i w komentarzach.

pozdrawiam
M.

Friday 15 November 2013

Ulubione miejsce w sieci

Hej hej :)

Prawdopodobnie nie odkryję Ameryki i z pewnością opiszę miejsce w sieci, które większość już zna, a dla mnie jest nowością. Chodzi o stronę Pakamera , która oferuje szeroki wybór wyrobów handmade. Możemy wybierać między biżuterią, dodatkami, ubraniami a wystrojem wnętrz.

Dziewczyny, przepadłam. Długie godziny spędzam na przeglądaniu tej strony i zachwycam się. A jest czym się zachwycać. Wykonawcy tworzą prawdziwe dzieła sztuki, które możemy kupić często w bardzo przystępnych cenach. Niebawem pokażę wam moje pakamerowe zdobycze :)

A wy miałyście już jakieś doświadczenia z tą stroną?

pozdrawiam 
M.

Thursday 14 November 2013

Things I've tried

Hej hej :)

Dziś kolejny post z serii "od dawna się do tego zabierałam" :) Dziś kilka próbek, które przetestowałam. W poście opiszę jedynie swoje pierwsze wrażenie, ponieważ próbeczki są bardzo małe. Jednak to pierwsze wrażenie jest tym, na co liczą producenci, dając nam odrobinę produktu do wypróbowania.



1. Biosource, Biotherm - krem do skóry normalnej, miło pachnie, dobrze się nakłada. Zużyłam kilka opakowań tego kremu w wersji do skóry bardzo suchej i jest to niezaprzeczalnie mój ulubiony krem, do którego wracam z podkulonym ogonem, kiedy wszystkie inne zawiodą :)

2. Krem Clinique - krem przeznaczony do cery tłustej, którego próbki lubię mieć i raz na jakiś czas używać. Pachnie dziwnie, ale lubię ten zapach. Nie kupiłabym ze względu na to, że moja skóra jest bardzo sucha, ale jest to produkt godny polecenia.

3. Serum VitaCeric, dr Irena Eris - zużyłam trzy próbki i mam ochotę na pełnowymiarowy produkt. Serum sprawia, że skóra staje się sprężysta, napięta i dobrze odżywiona. Testowałam wersje dla skóry normalnej i tłustej i była świetna. Wersja do skóry suchej (o ile istnieje) pewnie będzie mogła zdziałać cuda. I ten zapach :) Bardzo energetyczny

4. Zniewalający balsam do ciała Spa Resort, dr Irena Eris - nic zniewalającego w tym produkcie nie znalazłam. Ani zapach ani działanie nie zwaliły mnie z nóg. A nazwa niestety tylko rozśmieszyła. Nie zamierzam kupić

5. Care pro nourish, Luksja - mleczko pod prysznic o miłym, nienachalnym zapachu. Po myciu nie daje uczucia ściągniętej suchej skóry. Jak dla mnie to wszystko, czego można wymagać od produktu myjącego. Żele pod prysznic lubię często zmieniać, więc i ten pewnie kiedyś wpadnie w moje ręce jako produkt pełnowymiarowy.

6. Feel Passionate, Palmolive - żel pod prysznic, dobrze się pieni, dobrze myje, nie podrażnia skóry, ale też nieszczególnie zapobiega uczuciu ściągnięcia. Zapach nie przypadł mi do gustu. Raczej nie kupię produkt pełnowymiarowego.


A wy jakie macie doświadczenia z tymi kosmetykami? Próbowałyście ich?

pozdrawiam
M.

Wednesday 13 November 2013

Zapach jesieni

Hej hej :)

Długo zbierałam się do napisania tego posta. Nie był on dla mnie łatwy, bo jego temat jest nieuchwytny, ulotny. Jednym słowem - perfumy. 

Kto ich nie kocha? ;) Ja uwielbiam je pasjami i mam ich całkiem sporą kolekcję. Dziś napiszę o nowości, która jest jeszcze niedostępna w polskich sklepach, a mnie urzekła i uzależniła :) Mowa o nowych perfumach marki Marni. Marka założona w 1994 r. do tej pory kojarzyła się z ubraniami, a w Polsce ze współpracą z H&M. W tym roku wyprowadziła swój pierwszy zapach. W opisie producenta możemy wyczytać, że na zapach otwiera bergamotka,  pieprz czarny i różowy oraz imbir. Nuty serca to kardamon, róża i cynamon. Bazę zapachu stanowi paczuli, kadzidło, drzewo sandałowe i wetiwer.



Zapach jest ciepły, otulający, korzenno-gorzki. Wspaniały na obecną porę roku, a także na zimę. Początkowo pachnie dość mocno, ale nie nachalnie, długo utrzymuje się na skórze. Ten zapach jest miłą odmianą po dziesiątkach buteleczek, które pachniały jak klony poprzednich - ten jest nietypowy i niepowtarzalny. Uwielbiam go :).

pozdrawiam
M.

Tuesday 12 November 2013

Makijażowo nikt nie skrzywdzi cię tak jak ty sama

Hej hej :)

Wszędzie możecie wyczytać informacje jak zrobić piękne makijaże. Ja osobiście od gotowych przepisów wolę kilka zasad, których trzymam się aby uniknąć błędów w makijażu. A błędy mogą się pojawić właściwie na każdym etapie tworzenia małego dziełka sztuki na własnej twarzy.

1. Podkład - to jest podstępne draństwo :) Błędnie nałożony może z góry przekreślić wszelkie nasze starania. Po pierwsze trzeba znaleźć odpowiedni odcień. Nie dostaniecie ode mnie bezpośrednich rad jak to zrobić, bo przetestowałam chyba wszystkie i żadna nie jest niezawodna. Moim zdaniem w poszukiwaniu swojego odcienia podkładu najlepiej sprawdza się upór maniaka i metoda prób i błędów. Na pewno nie polecam wykorzystywania podkładu w roli bronzera. Nie jest to jego przeznaczenie, a takie użycie kończy się makijażową wpadką wielkiego kalibru.

Nakładanie podkładu to kolejny problem. Przeraża mnie, częsty niestety widok na ulicy, kiedy podkład kończy się idealnie na linii szczęki, zostawiając blady odstęp tuż przed uszami i białą szyję oraz pod granicą włosów. Daje to niechlujny efekt. Dlatego zwracajmy szczególną uwagę na nakładanie podkładu. Istnieje wiele różnych sposobów. Ja nakładam kosmetyk rozgrzanymi dłońmi, dzięki czemu łatwo docieram we wszelkie zakamarki twarzy, a dodatkowo ciepło sprawia, że podkład lepiej wtapia się w skórę.

2. Puder, róż i rozświetlacz - to wszystko są świetne kosmetyki, jeżeli tylko stosuje się je ze zdroworozsądkowym umiarem. Idealna cera jest piękna, jeżeli nie sieje pudrem na prawo i lewo, a makijaż nie wygląda tak jakby miał utrudniać mimikę. Róż jest bronią idealną, jeżeli ma kolor dobrany do koloru cery i nie wygląda jakbyśmy obmalowały się burakiem. Rozświetlacz to rozwiązanie idealne, jeżeli po długim dniu mamy zaplanowane jeszcze wieczorne wyjście - odejmuje lat i zmęczenia. Użyty w nadmiarze sprawia, że oczy wydają się ginąć w białej plamie dookoła nich.

3. Cień i tusz - to już chyba klasyk błędów, cienie źle zestawione kolorystycznie lub nałożone warstwą, którą wieczorem ruszy tylko dłuto. Warto też przemyśleć użycie trudnych kolorów- fioletu, różu czy czerwieni. Przecież nie chcemy wyglądać na zapłakane. Osobiście sądzę, że w makijażu zwykłym, czy wieczorowym róż i fiolet dają się oswoić. Natomiast czerwień zarezerwujmy dla makijaży scenicznego. Warto też zwrócić uwagę na jakość kosmetyków. Nawet najstaranniej wykonany makijaż traci swój urok, jeżeli cień się osypuje lub zbiera w załamaniu powieki, a tusz wykrusza się z rzęs i ląduje na policzkach.

Dla mnie w makijażu mniej znaczy więcej. Jeżeli zaspałam i mam mało czasu wolę ograniczyć się do minimum - pociągnąć rzęsy tuszem lub w ogóle zrezygnować z makijażu niż miałabym "zrobić sobie oko na pandę" ;)

A wy jakie macie sposoby na unikanie makijażowych wpadek?
pozdrawiam
M.

P.S. Jeszcze jedno, dziewczyny. Malowaniu się podczas prowadzenia samochodu mówmy kategoryczne "nie". To niestety najczęstsza i najgorsza makijażowa wpadka

Sunday 10 November 2013

Mój sposób na udany weekend

Hej hej :)

Listopad może nie rozpieszcza nas pogodą, ale ilością długich weekendów na pewno. Ja po okresie wzmożonej pracy staram się w pełni wykorzystać dłuższe wolne :) Dziś pokażę wam mój niezawodny sposób na udany, relaksujący weekend :)


 Weekend to dla mnie czas nadrabiania zaległości w czytaniu. A w ostatnim czasie trochę tych zaległości się narobiło.


Wśród moich czytadeł nie może zabraknąć kobiecej pracy, a w szczególności mojego ukochanego Glamoura :)


Jest też oczywiście pozycja książkowa. Czytam ostatnią opublikowaną część Sagi Lodu i Ognia i już nie mogę się doczekać kolejnych części. Niesamowicie wciągająca lektura :)


Uwielbiam teatr. Obok książek, to moja największa pasja :) Akurat w ten weekend w Kielcach odbywa się  przegląd teatrów alternatywnych. Nie mogłam przepuścić takiej okazji - wybrałam się na dwa przedstawienia. Obydwa były świetne :) Mam ochotę zajrzeć tam jeszcze raz w poniedziałek :)
W planach na niedziele mam lekcję tańca, już naszą kolejną :)

Bardzo lubię ten weekendowy spokój i ciszę. To jest mój czas na cieszenie się małymi rzeczami jak pyszna herbata i storczyk, który dostałam od Mamy :)

Moje weekendy to połączenie relaksu w domu i aktywnego spędzania wolnego czasu. Oprócz lekcji tańca chętnie wybieram się na długie spacery albo wycieczki za miasto. Lubię też uczestniczyć w wydarzeniach kulturalnych. No i wreszcie mam nieograniczoną ilość czasu na czytanie :)

A jak wy lubicie spędzać wolny czas?
pozdrawiam

M.





Wednesday 6 November 2013

Rzęsy na pierwszym planie

Hej hej :)

Niedawno trafiłam na przecenę w Hebe i zakupiłam krem do rzęs firmy L'biotica. Miałam ochotę na ten produkt już od jakiegoś czasu (przyglądałam się również odżywce do rzęs), ale jakoś wydawało mi się to wszystko naciągane. Jednak przecena zrobiła swoje - 5 zł z groszem to niewielkie pieniądze, więc można pozwolić sobie na kaprys (standardowo kremik kosztuje 14 zł).




Producent radzi, aby stosować krem codziennie na noc przez 30 dni. Ja używam go od dni 10. Na rzęsy raczej nigdy nie mogłam narzekać, jeżeli już się to zdarzało to dlatego, że notorycznie przy malowaniu tusz odbija mi się pod brwiami. Nie używam żadnych szczególnych tuszy, bo jak wytuszuję porządnie rzęsy tuszem pogrubiającym lub, jeszcze gorzej, wydłużającym, to wyglądam jakbym sobie sztuczne rzęsy przykleiła. Bazy używam tylko pod kolorowe tusze, żeby wydobyć ich barwę. Krótko mówiąc mam długie rzęsy, dość mocno podkręcone, a jedyne co robię to wybieram tusze z wyższej półki, gdyż są dużo bardziej wydajne i lubię wierzyć, że nie niszczą rzęs :)

Po co więc kupiłam ten krem? Bo tak! :) Taki kobiecy kaprys. I żeby nie było, smaruję rzęsy tym cudem codziennie przed snem :)  



Kremik jest dość bogatej konsystencji, ale nie zostawia tłustego filmu (nie zniosłabym tego na powiekach). Przyjemnie nawilża, nie powoduje podrażnień. Dobrze wyprofilowana końcówka tubki ułatwia aplikację.



Czy zauważyłam efekty? Jeszcze nie, ale też jestem dopiero w 1/3 kuracji, więc na efekty przyjdzie pora. Na razie zauważyłam, że skóra wokół oczu jest dobrze nawilżona (nie da się posmarować rzęs, nie smarując chociaż trochę powieki. No przynajmniej ja nie potrafię), a makijaż daje się łatwiej nałożyć i mam wrażenie, że trochę lepiej się trzyma.

Nie chcę jeszcze wydawać końcowego werdyktu na temat tego produktu, zrobię to po upływie 30 dni stosowania. Na razie chciałam zwrócić waszą uwagę na to, że taki produkt istnieje i po pierwszym wrażeniu mogę powiedzieć, że jest wart uwagi.

A może wy macie już jakieś opinie na temat tego kremu.
Pozdrawiam
M.

Tuesday 5 November 2013

Motywacja na listopad

Hej hej :)
Chociaż za oknem szaro, ja staram się nie odpuszczać.  Poprzednie wyzwanie okazało się, no może nie do końca przyjemne, ale dało efekty, a to jest najważniejsze. Dlatego też podejmuję się kolejnego - listopad miesiącem nożyc poziomych.

Źródło


Kto ma ochotę się dołączyć?
pozdrawiam
M.

Monday 4 November 2013

October Mobile Mix

Hej hej :) 
Dzisiaj mam dla was trochę spóźniony Mobile Mix z zeszłego miesiąca :)
Chłód i nie zachęcająca aura na zewnątrz spowodowały, że więcej czasu spędzałam w domu i mogłam przyglądać się wyczynom mojego kocura :) A potrafi chłopak szaleć :)


Tak mi towarzyszy przy wieczornym czytaniu, przesiadując na szafce nocnej :)


Jesienny widok z okna


Robiłam małe przemeblowanie w pokoju i musiałam wynieść z niego wszystkie książki



Rozumiem miłość do książek, ale chyba trochę przesadziłam


Wieczory umilał mi blask pływających świeczek


A na koniec kot w wersji jesiennej - z wrzosem :)

pozdrawiam
M.



Friday 1 November 2013

Domowy ogródek z ziołami

Hej hej :)

Jesień nie tak dawno zagościła na dobre, a mnie już tęskni się za hodowanymi w domu ziołami. Kiedy raz spróbowało się świeżej bazylii, ta suszona z torebki po prost nie smakuje. W lecie mały ogródek z ziołami urządzam na balkonie. Aura nie sprzyja już jednak takim rozwiązaniom. Zaczęłam więc zastanawiać się nad urządzeniem malutkiego ogródka w kuchni. W sumie ogródek to dużo powiedziane - ot po prostu kilka pojemniczków z ziemią, a w niej moje ulubione zioła. Obowiązkowo bazylia (nie wyobrażam sobie bez niej spaghetti  a nawet większości potraw z pomidorami, które uwielbiam :)), do tego kolendra (pasuje do dań kuchni azjatyckiej, a do tego ma właściwości lecznicze - pozytywnie wpływa na trawienie) i mięta (lubię dodawać ją do deserów, a także żuć po posiłku, no i ten cudowny zapach :) ).

Zadanie przede mną jest z założenia proste - trzy pojemniczki na świeże zioła. Nie mogą być duże, żeby nie zagracić kuchni, która jest średniej wielkości, lecz ja bardzo cenię sobie swobodę wolnej przestrzeni. No i najważniejsze - muszą być nietuzinkowe, pomysłowe. Po prostu muszą mi się podobać :)

W otchłani internetu znalazłam kilka pomysłów

Źródło
Podoba mi się wykorzystanie farby tablicowej na jasnych doniczkach (bardziej niż całe ciemne doniczki z jasnym napisem). Biel nadaje ład i pięknie kontrastuje z zielenią roślin. Rozwiązanie dość klasyczne, ale pasujące właściwie do każdego wystroju.

Źródło

Bardzo podoba mi się to rozwiązanie :) Pozwala w ciekawy sposób wykorzystać stare puszki po herbacie. Wykorzystanie puszek tej samej firmy wprowadza porządek, nawet jeżeli wykorzystamy różne ich kolory. Taki pomysł nie sprawdzi się w każdej kuchni, ale w odpowiednim wnętrzu może robić duże wrażenie :)

Źródło
Tutaj moją uwagę zwrócił piękny nadruk w stylu vintage i nieco odmienne podejście do wykorzystania niepomalowanej blachy. Pomysł ciekawy i przykuwający uwagę, dlatego się tu pojawił, jednak wiem już, że w mojej kuchni się nie pojawi. I to z prozaicznej przyczyny - kolorystyka nie pasuje. 


Źródło


A to mój faworyt :) Bardzo podoba mi się wykorzystanie filiżanek do przechowywania różnego rodzaju roślinek. Te filiżaneczki wydają mi się za małe na potrzeby domowego ogródka z ziołami, jednak sam pomysł jest inspirujący :)

Myślałam jeszcze o ozdobieniu starych kubków techniką decoupage i zasianie w nich ziół.

Co myślicie o tych pomysłach? A może podzielicie się ze mną swoimi pomysłami? :)

pozdrawiam
M.