Wednesday 25 September 2013

Motywacji ciąg dalszy

Hej hej :)

Niedawno pisałam, że nie ma idealnego momentu na zmiany. Do tej sprawy trzeba podchodzić spontanicznie i po prostu działać. Jednak spontaniczność to nie wszystko, to jest świetny punkt zapalny, ale równie ważna jest wytrwałość. Rozpoczęłam moje przysiadowe wyzwanie spontanicznie, z uśmiechem na ustach, ale każdy kolejny dzień jest ważny. To, że nie rzuciłam tym wszystkim w diabły po kilku dniach jest już małym zwycięstwem nad sobą. Nie należę do osób niezwykle wytrwałych. Jeżeli czegoś nie uwielbiam robić, zniechęcam się do tego przy pierwszych trudnościach. No powiedzmy sobie, znam lepsze przyjemności niż zapierniczanie przysiadów z samego rana. Z każdym dniem rośnie obciążenie, ale nie daję za wygraną. Gdybym sobie odpuściła teraz, przegrałabym dwa razy - raz, bo nie wytrzymałam wyzwania, dwa, bo moje słabości wzięły górę nad moim postanowieniem, wolą i charakterem. Cóż, nikt nie lubi przegrywania. Więc codziennie zwlekam się wcześniej z łóżka i mieląc w zębach przekleństwo (a zemszczę na samą siebie, że na co mi to było :) ) zabieram się za moje przysiady. Z czasem nawet wcześniejsze wstawanie staje się mniej uciążliwe. Minął tydzień i już na tym etapie brakowałoby mi tego drobiazgu jakim jest kilkadziesiąt przysiadów. Stało się to częścią mojego dnia. Tak niewiele trzeba, by wprowadzić zmiany :)

Pierwsze olejowanie włosów

Hej hej :)

Przymierzałam się do tego już od jakiegoś czasu, ale a to pora nie ta, a to dużo spraw na głowie. Dziś stanęłam przed lustrem z silnym postanowieniem, że wreszcie tego dokonam. Zrobiłam kilka min naśladując zawodników sumo przed walką. Wspomniane miny miały na celu wystraszyć przeciwnika w postaci mojego braku przekonania do tego, co właśnie mam zrobić. I zabrałam się do dzieła. Posiłkując się wiedzą zdobytą na blogach (dziewczyny jesteście nieocenione :) ) rozpoczęłam moje pierwsze w życiu olejowanie włosów. Włosy lekko zwilżyłam i zaczęłam nakładać olej. Ani to miłe, ani przyjemne. Użyłam olejku arganowego Bielendy, którego zapach okazał się nie do końca przyjemny. Nawcierałam tego olejku w moje pnącza i zabrałam się za cokolwiek miałam dziś zaplanowane. Godzinkę w tym cudzie na głowie wytrzymałam. Całe szczęście, że nikogo w domu nie było. Włamywaczy też się nie bałam, każdego mój wygląd powaliłby śmiechem :) W trakcie tej godziny jakiś szczególnie transcendentalnych uczuć nie było, włosy nie urosły, nie zaczęły tańczyć polki. Bałam się nieco zmywania tej brei z włosów, jak się okazało, zupełnie nie potrzebnie. Włosy po olejowaniu nie nabrały niesamowitych właściwości, są gładkie, bardziej sypkie i strasznie długo schną. Czy gra jest warta świeczki? Jeszcze się nad tym zastanawiam. Chyba przeprowadzę zabieg kilka razy zanim ogłoszę ostateczny werdykt :)

A jakie są wasze doświadczenia z olejowaniem?

Tuesday 17 September 2013

Changes gonna come


Idealistyczne podejście do zmian często bywa zgubne. Ile razy mówiłyśmy od poniedziałku, od pierwszego, od nowego roku. To piękne, ale nic nie wnoszące obietnice. Środa czy piątek nie jest gorszym dniem na wprowadzanie w życie zmian. Jeżeli chcemy coś w sobie zmienić, czujemy do tego silną motywację, zróbmy to od razu, zanim dopadną nas wątpliwości. Kiedy już coś zaczniemy, trudniej będzie zrezygnować niż w sytuacji, kiedy rozpoczęcie mamy dopiero w planie. Dlatego dziewczyny, do dzieła! :) Na pewno każda z nas ma jakieś sekretne życzenia wobec siebie. Zacznijcie już dziś, spontanicznie i z uśmiechem na ustach :)

A co ja dziś zaczynam, chociaż jest wtorek, dzień jakże nieidealny na początek? A takie coś znalazłam i od pierwszej chwili pomyślałam - chcę :) To było takie bardzo kobiece "chcę", jak w sklepie, kiedy widzimy nowe, piękne szpilki. I tak jak te szpilki muszę to mieć od razu :)


I nie, nie chodzi o przedstawione na zdjęciu nogi, choć takie też kiedyś bym chciała mieć :) Najbardziej chciałabym mieć siłę, cierpliwość i systematyczność, żeby to wyzwanie dokończyć :) To jest moja mała zmiana, którą zaczynam od dziś.
pozdrawiam
md


Monday 16 September 2013

Stella style

O Stelli McCartney mówiło się niegdyś "córka Paula McCartneya". Dziś o Paulu McCartneyu mówi się "ojciec Stelli". I nic w tej zmianie dziwnego. Stella nie tylko istnieje w świecie mody, ona go tworzy. Urodzona w 1971 r. projektantka w wieku 15 lat podjęła pracę u Christiana Lacroix. Potem przyszedł czas na współpracę z Chloe, Karlem Lagerfeldem, Adidasem i H&M. Projektowała dla Madonny, Annie Lennox i Gwyneth Paltrow. Od 2001 r. prowadzi własną firmę. To był moment, kiedy Stella zaczęła podbijać modowy światek. 

Osiągnięcia Stelli McCartney można mnożyć jeszcze długo, chciałabym jednak dziś napisać o projektach, które, moim skromnym zdaniem są przełomowe. 




Stella McCartney's polka dot dress, czyli sukienka w kropki. Projekt powstał w 2011 r., więc z punktu widzenia mody jest już stary. Dla mnie jednak jest kobiecy, elegancki, nietuzinkowy i ponadczasowy. To są sukienki idealne :) Modele wyglądają pięknie na paniach o kobiecych kształtach. Podkreślają, to co warte podkreślenia, przy okazji wysmuklając i dodając sylwetce lekkości. Czy można więcej wymagać od sukienki? :)

pozdrawiam 
md

Sunday 15 September 2013

Zestaw do paznokciowych zadań specjalnych

Hej hej :)

Jeszcze całkiem niedawno byłam paznokciową ignorantką. Owszem, piłowałam, malowałam paznokcie (przy okazji połowę palca) i... już. Odżywki były mi obce, bazy i topy również. Na moje paznokcie nie narzekałam za bardzo. Może nie były długaśne, ale też nie sprawiały mi problemów. Ale wszystko kiedyś się kończy. Bezproblemowość moich paznokci skończyła się wraz z rozpoczęciem pracy. Jako lektor (piękna nazwa na belfra od języków obcych :) ) pracuję przy tablicy, a co za tym idzie mam duży kontakt z kredą. A kreda według moich pazurków to istne dzieło szatana :) Około miesiąc od rozpoczęcia pracy zaczęły się schody. Paznokcie łamały się na potęgę i bardzo się rozdwajały. Kolejne warstwy odchodziły mi na wysokości połowy płytki, paznokcie były cienkie jak z papieru i po prostu, po ludzku bolały. Wtedy też po raz pierwszy zainteresowałam się bardziej złożoną pielęgnacją paznokci. Poszukałam, poczytałam i skompletowałam taki oto zestaw do paznokciowych zadań specjalnych :



W skład zestawy wchodzi olejek Cuccio, o którym pisałam tu.


Odżywka do paznokci Eveline. To już kosmetyczny klasyk, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Producent zaleca nakładanie przez 4 dni jednej warstwy kosmetyku, następnie zmycie całości i powtórzenie procedury. Robiłam tak przez około miesiąc, kiedy moje paznokcie były w naprawdę złym stanie. Obecnie używam jednej warstwy odżywki zamiast bazy pod lakier kolorowy.


Kolejnym produktem z mojego zestawu jest wzmacniacz do paznokci firmy Mavala (dostępny w drogeriach Marionnaud). Jest to absolutny hit, który postawi na nogi nawet najbardziej zniszczone paznokcie (poleciłam kilku moim koleżankom, ze świetnym skutkiem :) ) Preparat nakłada się na końcówkę paznokcia ( ja nakładam od połowy płytki), następnie należy odczekać kilka sekund, żeby kosmetyk się wchłonął. Przy nakładaniu trzeba być bardzo bardzo ostrożnym, ponieważ preparat jest mocno skoncentrowany, wiec nałożony niedokładnie może, oprócz wzmocnienia paznokci, doprowadzić do stwardnienia skórek wokół paznokcia.

Przyznaję się bez bicia, że w czasie wakacji nie poświęcałam zbyt dużo uwagi moim paznokciom i już widać efekty moich zaniedbań. Dlatego też powróciłam do sprawdzonej rutyny pielęgnacyjnej i dwa razy w tygodniu nakładam utrwalacz i odżywkę pod kolorowy lakier i top. Postanowiłam również codziennie olejować paznokcie. Tu już systematyczność nie wychodzi mi tak dobrze, ale się staram :) 
Przed powrotem do kuracji moje paznokcie wyglądały tak:


Za miesiąc wrzucę kolejne zdjęcia, żebyście mogły obserwować działanie mojego zestawu pielęgnacyjnego.

pozdrawiam
md

Saturday 14 September 2013

Autumn haze

Hej hej :)

Niezaprzeczalnie nadeszła według mnie najpiękniejsza z pór roku :) Wyciągnęłam już z dna szafy nieco bardziej jesienne obuwie i moje ulubione, kolorowe skórzane kurtki. Bliżej zaprzyjaźniłam się z wielkim kubkiem parującej, pysznej herbaty. Nawet fakt, iż chłód sprawia, że jestem bardziej pociągająca (tak, tak, sezon na jesienno-zimowy katar uznałam już za rozpoczęty:) ) nie potrafi stłumić mojego zamiłowania do jesieni. Dlatego też postanowiłam zrobić sobie jesienny manicure. W ciepłych barwach: ciemnego, przytłumionego różu i jakże jesiennego złota, z modną w tym sezonie kratką :) Oto efekt:



Jak wam się podoba?
pozdrawiam
md

Wednesday 11 September 2013

Olejki

Hej, hej :)

Trochę to trwało, ale i do mnie dotarła mania olejowania. Początkowo odstraszało mnie uczucie tłustego filmu na skórze po zastosowaniu olejków, z czasem jednak ciekawość zwyciężyła i tak oto stałam się posiadaczką kilku olejków na dobry początek :)


Wbrew początkowym obawom bardzo polubiłam olejki i stosuje je chętnie i często :)


Olejek z awokado zakupiony w Mydlarni u Franciszka stosuję na skórę twarzy. Efekty przerosły moje oczekiwania. Już od jakiegoś czasu miałam nad nosem tzw. "lwią zmarszczkę", która robiła się coraz głębsza. Po kilku zastosowaniach olejku zmarszczka bardzo się spłyciła i jest w tej chwili właściwie niewidoczna. Niestety nie zrobiłam zdjęć przed zastosowaniem olejku, ale kto mógł się spodziewać aż takich efektów :) Ponadto olejek dobrze się wchłania, zostawiając delikatną warstewkę ochronną. Kolorek jest trochę niezachęcający, w dziennym świetle żółty, w sztucznym świetle żółto-zielony, początkowo mnie nieco odstraszył. Zapach jest ledwie wyczuwalny, po kilku użyciach zupełnie go nie zauważam. Olejek mogę śmiało polecić. Działa lepiej niż niejeden luksusowy, drogi krem, a jego cena  jest przystępna (29 zł/50ml)



Olejek macadamia, również zakupiony w Mydlarni. Olejek ma za zadanie likwidować cellulit. Nie używam go zbyt regularnie, gdyż zostawia tłusty film. Nie zapewnia tak spektakularnych efektów jak olejek awokado (może właśnie przez mój brak systematyczności) jednak pozytywne zmiany są zauważalne. Skóra ma zdrowy kolor i jest wygładzona. Poza tłustym filmem przeszkadza mi w tym produkcie zapach. Ciężko mi go opisać, nie jest bardzo uciążliwy, jednak, no cóż, fiołkami nie pachnie :) Jest to jednak cena, którą musimy płacić za 100% naturalne kosmetyki :) Koszt olejku to 54 zł/ 100 ml.


Ostatni z moich olejków kupiłam w drogerii Marionnaud. Jest to olejek do pielęgnacji paznokci marki Cuccio o zapachu mleka i miodu. O kremie do rąk z te linii pisałam tu . Olejek pozostawia tłustą warstwę, dlatego stosuję go wyłącznie na noc. Jeżeli chodzi o olejowanie paznokci, to na efekty trzeba poczekać troszkę dłużej. Ja jednak już zauważyłam lepszy wygląd skórek. Dodatkowym atutem produktu jest przyjemny zapach i coś, czego moim zdaniem brakuje poprzednim olejkom - zakraplacz. 



Taki drobiazg potrafi ułatwić i uprzyjemnić stosowanie olejków.

Używacie olejków? Jakie są wasze wrażenia?

pozdrawiam
md





Wednesday 4 September 2013

Biurowy manicure nie musi być nudny

Hej hej :)

Istnieją sytuacje, kiedy po prostu nie możemy pozwolić sobie na nietuzinkowy czy szalony manicure. Nie oznacza to jednak, że mamy zupełnie zrezygnować z oryginalności na rzecz paznokci jak z taśmy produkcyjnej. Trzeba jedynie pokombinować, tak, żeby móc zachować swój styl nie naruszając jednocześnie zasad dobrego smaku czy dress code'u. A oto mój sposób na moje ulubione kropeczki w bardziej stonowanym wydaniu:


Manicure został wykonany jednym z moich ulubionych lakierów - Tickle my france-y od Opi. Jest to przygaszony róż, który sprawdza się właściwie na każdą okazję.


Jak wam się podoba taki kropeczkowy wzorek?
pozdrawiam
md

Tuesday 3 September 2013

Muchomorki :)

Hej hej :)

Zatęskniłam za kropeczkami na paznokciach :) I popełniłam na swoich pazurkach coś co jedni nazywają muchomorkami, a innym kojarzy się z Francją. Z czym wam się kojarzy, oceńcie same :)



pozdrawiam
md

Monday 2 September 2013

Wrześniowo

Hej hej :)

Okazuje się, że 1. września jest dobrym momentem na wprowadzanie pewnych zmian :) Postanowiłam dwie rzeczy : regularnie olejować paznokcie i zapuścić włosy. Fryzurę od wielu lat ma króciutką, obcinaną "na chłopaka", oczywiście w różnych wariacjach, ale w długości nie pozwalającej na zbyt wielkie modyfikacje. Do zapuszczania chciałam się przygotować i ponownie blogosfera przyszła z ratunkiem. Bogata w wyczytane informacje zdecydowałam się zapuszczać włosy z głową, systematycznie o nie dbając. Jak dotąd wykazywałam się włosową ignorancją. Zdarzało mi się mieć jakieś kosmetyki pielęgnacyjne do włosów, jednak nigdy wiele. Nie zwracałam też wielkiej uwagi na wybór odpowiednich kosmetyków, takich, które nie miałyby w swoim składzie silikonów. Zauważyłam, że wiele dziewczyn chwali sobie zestaw Alterry granat i aloes. 























Dziś więc grzecznie podreptałam do Rossmana i zaopatrzyłam się w taki właśnie zestaw :) A jutro rano wielkie testowanie czas zacząć :) Przyjemny zapach kosmetyków tylko do tego zachęca.



Przy okazji mojego pierwszego posta włosowego chciałabym wydać niestety moją pierwszą negatywną opinię o kosmetyku. Sprawa nie jest łatwa o tyle, że do marki tego kosmetyku jestem szczerze przywiązana i nigdy dotąd mnie nie zawiodła. Mowa o odżywce Intensywna Regeneracja od Ziaji. 




Kupiłam ją w ciemno, ufając sprawdzonej marce. Nie podrażnia, ma świetny miodowo-mleczny zapach i nic poza tym. Z założenia jest to produkt bez spłukiwania, jednak w takiej formie bardzo obciąża włosy. Producent zapewnia, że w takim wypadku można używać produktu jako odżywki spłukiwanej. Wtedy jednak nie robi zupełnie nic. Próbowałam różnych sposobów z trzymaniem jej na włosach 20 minut włącznie, nie przyniosło to jednak oczekiwanych efektów. A szkoda. Mam nadzieję, że wy miałyście inne, lepsze,  doświadczenia z tym kosmetykiem.

Macie jakieś sprawdzone metody dbania o włosy, które możecie mi polecić?
pozdrawiam
md

Sunday 1 September 2013

Przegląd kremów do rąk

Witajcie :)

W powietrzu czuć już zbliżającą się jesień, a co za ty idzie jesienne chłody. Jednak moja ulubiona pora roku jest stanowczo nieulubioną porą roku dla moich dłoni. Zaczynają się robić suche, szarawe i pokazuje się na nich czerwona pręga po odmrożeniu sprzed lat. Aby do tego nie dopuścić wraz z pierwszymi chłodnymi wieczorami zaczynam bardziej dbać o skórę moich dłoni. Długo walczyłam o to, żeby przywrócić im jakikolwiek stan używalności i przetestowała większość dostępnych na rynku kremów do rąk. Dziś przedstawię wam kremy, których obecnie używam.



Core - balsam do rąk o zapachu trawy cytrynowej
Delikatny balsam, który kupiłam na próbę w TK Maxxie i który okazał się strzałem w dziesiątkę. Szybko się wchłania i nie pozostawia na skórze tłustego filmu. W sumie nie pozostawia nic poza uczuciem czystej, świeżo pachnącej i nie ściągniętej skóry. Jego właściwości nawilżające są zbyt słabe, żeby wystarczył jako pielęgnacja podstawowa, jednak świetnie się sprawdza jako nawilżenie po myciu rąk. Można go używać nawet jeżeli za 3 minuty wychodzimy z domu, na pewno nie osadzi się przypadkowo na ubraniu.


Tołpa - krem-koncentrat do rąk
Skoncentrowany krem do rąk jest dość lekkiej konsystencji. Ma dobre właściwości nawilżające, jednak ten nie sprawdza się jako podstawa pielęgnacji. Wchłania się bardzo dobrze, nie pozostawiając tłustego filmu, dlatego też jest pierwszym kremem, który noszę w torebce (wcześniej żaden nie spełniał moich wymagań torebkowego kremu do rąk :) )



Ziaja - maska do rąk
Od lat jestem fanka produktów Ziaji i tym razem również się nie zawiodłam. Maska jest rewelacyjna, ma przyjemny zapach i świetnie nawilża. Szczególnie przydatna w zimie, kiedy skóra dłoni jest wystawiona na ekstremalne warunki atmosferyczne. Ten kosmetyk to ratunek dla przesuszonych dłoni. Świetna jest również oliwkowa wersja maski.



Neutrogena
Klasyk wśród kremów do rąk. Konsystencja raczej maści niż kremu i niezawodne działanie nawilżające i ochronne sprawiają, że wracam do tego kremu w każdą zimę



Cuccio - mleko i miód
Ten krem pachnie zniewalająco :) Dlatego przede wszystkim go uwielbiam. Ma również treściwą konsystencje. Co do działania to z czymś takim spotkałam się pierwszy raz - na początku była rewelacja i zachwyt, a mniej więcej od połowy opakowania jakby powoli zaczął tracić swoje właściwości. Budziłam się rano z uczuciem mocno ściągniętej skóry. Nie wiem co o tym sądzić. Chyba skuszę się na ten krem jeszcze raz, żeby móc wydać bardziej konkretną opinię.



Berkley Square - krem do rąk figa i wiśnia
Kolejny krem, który kusi zapachem, ale nie tylko. Świetnie nawilża i jest obecnie moja podstawową pielęgnacją skóry dłoni. Ma dość treściwą konsystencję, pozostawia miłą, ochronną powłoczkę. Produkt godny polecenia.



A jakich kremów wy używacie? Co polecacie?
pozdrawiam
md