Friday 17 October 2014

Wariat ze skalpelem - recenzja filmu "Bogowie"

W ubiegłą niedzielę wybrałam się na film "Bogowie". Owszem, prawie tydzień zajęło mi, aby napisać co o nim myślę. A myślę dużo i bardzo pozytywnie.

Cała obsada w filmie była znakomita, jednak kupmy się na głównej roli. Uwielbiam Kota :) Czegokolwiek by się nie podjął wychodzi świetnie. I tak było i tym razem, chociaż z pewnością nie była to łatwa rola, a zepsucie jej mogło kosztować go całą karierę. Powiedzieć tu, że dał sobie radę, to duże niedopowiedzenie. Należy docenić ogrom pracy włożonej w przygotowanie - studiowanie ruchów, nauka powiedzonek. Tam, przed kamerami Kot stał się swoim bohaterem. Chodził jak on, mówił jak on, klął, palił i łypał spod brwi. Kiedy oglądałam film, miałam wrażenie, że Kot nie gra Religi. On jest Religą. Nie wielu jest aktorów, którzy potrafią osiągnąć taki efekt. 

Źródło


Scenariusz do tego filmu napisało samo życie, więc dyskutować o fabule nie mam zamiaru. Należy natomiast powiedzieć, że filmowcy w 100% oddali ducha tamtych czasów. 
Skąd wiem?
Bo kilka lat po roku, w który kończy się film, zaczęłam być stałym bywalcem szpitali. Nie ze względu na stan zdrowia, ale jako jedyne dziecko samotnie wychowującej matki-lekarki. Bardzo dobrze pamiętam lekarzy biegnących jak wszystkie furie, aby ratować życie pacjenta. Pamiętam wieczny brak pieniędzy, niedobory sprzętu, chałupnicze metody jego produkcji, niekończącą się partyzantkę. Tak wtedy wyglądał szpital. I taki jest szpital w filmie - realistyczny. 

No i charakteryzacja - prawdziwy popis w tej dziedzinie. Kot nie przypomina Kota, bliżej mu do Religi niż do samego siebie.

No i reakcje publiczności. W połowie filmu cała sala (pełna oczywiście) pociągała nosami i śmiała się przez łzy. Mężczyźni na równi z kobietami. Pierwszy raz w życiu widziałam takie reakcje.

Zachęcam serdecznie do obejrzenia tych, którzy jeszcze nie widzieli filmu. A tych którzy widzieli pytam: jakie jest Wasze zdanie?