W sobotę wybrałam się do kina na "Pompeje"
Źródło |
Ponieważ to nie ja wybrałam ten film, nie nastawiałam się do niego w żaden sposób i nie oczekiwałam go entuzjastycznie. Dało mi to dość subiektywne spojrzenie na tę produkcję.
Jak można się było spodziewać jest to film w typie lekkich i łatwych - standardowy wątek miłosny i walka dobra ze złem. Nic czego wcześniej nie widzieliśmy. Na temat treści filmu nie będę się rozpisywać, żeby nie odebrać przyjemności osobom, które wybierają się do kina.
Powiem natomiast tyle, że przez prawie cały film obserwujemy jeden z lepiej wychowanych wulkanów - za każdym razem, kiedy główni bohaterowie w widoczny sposób się do siebie zbliżają, lub odbywa się jedna ze spektakularnych walk, wulkan przestaje na chwilę siać zniszczenie. Prawda, że uprzejmy :)
Sceny akcji są nienachalne i nie przytłaczające. Dodatkowym atutem filmu jest obsada. Główną rolę otrzymał Kit Harrington (Jon Snow z "Gry o tron"). Czy tylko mnie wydaje się on idealny do roli zbuntowanego, śmiertelnie niebezpiecznego gladiatora? :)
Czarny charakter zagrał Kiefer Sutherland, a jego chyba nikomu przedstawiać nie trzeba.
Czy jeszcze kiedyś obejrzę? Nie wiem, raczej wątpię.
Dla mnie to jeden z tych filmów, które ogląda się z dużą przyjemnością, ale raz w zupełności wystarczy :)
Widziałyście ten film? Zamierzacie go obejrzeć?
buziaki
M.
No comments:
Post a Comment