Wednesday 30 October 2013

The Grey part II

Hej hej :)

Wczoraj pokazałam wam wieczorową wersję manicure' u z użyciem szarego lakieru Ciate, a dziś mama dla was ugrzecznioną wersję :) Manicure, który uwielbiam nosić. Pasuje do wszystkich ubrań i bardzo łatwo go wykonać. Połączyłam w nim moich ulubieńców - wspomniany lakier i kropeczki :) A wszystko to w matowym wydaniu za sprawą topu Essence, który nadaje matowe wykończenie każdemu lakierowi. 



A jakie kolory wy wybieracie na sezon jesienny?
pozdrawiam
M.

Tuesday 29 October 2013

The shade of grey

Hej hej :)

Ostatnio moim ulubionym kolorem jest szary. Nie mogło więc go zabraknąć na moich paznokciach. Aby uniknąć nudy postanowiłam dodać brokatowy drobiazg :) Manicure wykonałam szarym lakierem od Ciate. Ten lakier to mój najnowszy ulubieniec. Łatwo się nakłada, błyskawicznie schnie i nie pozostawia smug. Umożliwia wykonanie starannego manicure'u w krótkim czasie i bez zbędnych ewolucji.





Manicure ozdobiłam brokatem Essence Effect Nails. Łatwo się go nakłada i nie sprawia on większych problemów przy zmywaniu. Ot tyle, co normalny brokat :) Efekt moim zdaniem jest ciekawy, szczególnie na wieczór.



A oto efekt końcowy:



Jak wam się podoba?
W najbliższym czasie pokażę wam jeszcze jeden manicure z lakierem od Ciate.
pozdrawiam
M.

Sunday 27 October 2013

Jesiennie mi :)

Hej hej :)

Długo mnie nie było. Czas mija tak szybko, że ciężko mi to w ogóle zauważyć. Ten miesiąc przywalił mnie ogromem pracy i nowymi zadaniami, które okazały się przyjemne, motywujące, a także bardzo bardzo stresujące. Te nowe zadania związane są ze studiami doktoranckimi, które właśnie rozpoczęłam. Nie żałuję powrotu do zacnego grona studentów, wręcz przeciwnie - uwielbiam książki i pracę naukową, a sale wykładowe to moje miejsce na ziemi. Teraz zaczęłam już troszkę panować nad tą nową sytuacją i niniejszym powracam do Was, dziś z porcją jesiennych zdjęć prosto z mojego ogrodu. Enjoy :)






Życzę wam udanego nadchodzącego tygodnia :)
md

Wednesday 9 October 2013

Kulturowo-pesymistycznie

Hej hej :)

Ostatnio popularny stał się reportaż Chajzera z Warsaw Fashion Weekend o blogerach modowych. Założeniem reportażu było pytanie blogerów o ich opinie na temat projektantów. Haczyk polegał na tym, że projektanci byli zmyśleni. Reporter pytał o opinie na temat projektów Helmuta Kohla, Svena Hannawalda, Gutenberga czy duetu Schleswig&Holstein. Opinie były różne, mniej lub bardziej rozbudowane. Tylko jedna osoba nie dała się nabrać.

Co wydaje mi się w tym reportażu najstraszniejsze to wcale nie zadufanie domorosłych blogerów, którym wydaje się, że są wielkimi znawcami mody, ale ich braki w podstawowej edukacji. Informacje na temat Gutenberga, czy wiedzę o tym czym był Schleswig-Holstein zdobywamy w szkole. Znajomość nazwisk Kohl i Hannawald to wynik zwykłego zainteresowania otaczającym na światem.

W polskiej blogosferze zdarzają się prawdziwe perełki - blogi tworzone przez ludzi z pasją, którzy posiadają wiedzę na temat mody. Nie jest to jednak reguła. Blogerom przyda się spora doza pokory i nadrobienie braków w edukacji szkolnej.

pozdrawiam
md 

Tuesday 8 October 2013

Na jesienny spadek humoru

Hej hej :)

Jesień, oprócz pięknych kolorów i dni bez upałów, przynosi również długie wieczory, chłód i deszcz. No i obniżenie nastroju. Zmęczenie po długim dniu, przemarznięte stopy i niechęć do świata. Która z nas tego nie zna. Nie ma lepszego sposobu na złe samopoczucie niż wieczór z ulubionym serialem. Dziś przedstawię wam moich ulubieńców.

1. House, M.D. - tego serialu nie trzeba przedstawiać chyba nikomu. To już telewizyjny klasyk. Nie ma dla mnie znaczenia, że większość odcinków znam już na pamięć, nieokiełznany sarkazm genialnego doktora zawsze mi się podoba. Z bólem serca pożegnałam ten serial, ale nadal wracam do starych odcinków. Ulubiona postać - (oczywiście oprócz głównego bohatera :) ) Kutner i Trzynastka

2. Gra o tron - hit ostatnich lat. Producenci sprytnie dawkują przyjemność, wyprowadzając tylko 10 odcinków w sezonie. Od ostatniego odcinka czekam już na następny sezon. Na szczęście serial jest oparty na książkach, bo inaczej moja babska ciekawość zjadłaby mnie w całości :). Ulubiona postać - niski człowiek o wielkim intelekcie :) Team Tyrion

3. Downton Abbey - cudowny serial o brytyjskiej arystokracji w czasach przed I wojną światową, w jej czasie i po niej. Pokazuje czasy, kiedy kobiety, nawet te o niskim statusie majątkowym, miały dużo stylu i elegancji. Piękne stroje, nienaganne maniery a do tego jakże ludzkie problemy. To wszystko szczęśliwie pozbawione pojawiającej się często w takich serialach otoczki przerysowania epoki, manier i bogactwa. Pierwszy serial, w którym postaci są tak dobrze skonstruowane, że każda z nich jest ciekawa. Jednak starsza lady Grantham jest niesamowita. Nic w ty dziwnego, skoro jest grana przez wybitną aktorkę Maggie Smith. 
Odcinki są raczej długie, lecz w sezonie jest ich niewiele. Zaledwie 8

A na koniec dwa dużo lżejsze seriale

4. Haven - amerykański serial nakręcony na podstawie opowiadania Stephena Kinga Colorado Kid. Twórcy twierdzą, że na podstawie, jednak opowiadanie jest raczej inspiracją dla serialu, który znacznie odbiega od swojego pierwowzoru. Opowiada on historię miasteczka w stanie Maine, którego mieszkańcy posiadają pewne ponadnaturalne zdolności, których nie potrafią kontrolować. Nie znajdziemy tu pięknych strojów, ani silikonowych piękności, a nieźle oddaną atmosferę nadmorskiego małego miasteczka, gdzie na każdym z domów widać ślady morskiej soli, kobiety noszą wygodne buty, a mężczyźni są ogorzali od wiatru. Ulubiona postać: Duke Crocker - przemytnik, w nieustannym konflikcie z prawem, posiadacz łodzi, baru i nieokiełznanego poczucia humoru.
Każdy sezon ma tylko 13 odcinków, a każdy ostatni odcinek sprawia, że na nowy sezon czeka się z niecierpliwością

5. Gossip Girl - ten serial znają chyba wszyscy. Nie ogląda się go dla fabuły, która moim zdaniem nie jest szczególna, ale dla pięknych strojów, inspiracji modowych i ujęć Nowego Jorku. Ulubiona postać: Blair. Za styl i silny charakter.



A jakie są wasze ulubione seriale?
pozdrawiam
md

Thursday 3 October 2013

Bananowe love :)

Hej hej :)

Jakiś czas temu wypatrzyłam na Allegro markę Burt's Bees. Nie znałam jej, ale opakowania wyglądały tak zachęcająco (wiem, wiem, nie ocenia się książki po okładce, ale tym razem nie mogłam się powstrzymać :)). Zdecydowałam się na zakup bananowego kremu do rąk




 Na przesyłkę czekałam z niecierpliwością, zastanawiając się jaki będzie zakupiony przeze mnie produkt. Liczyłam na bogaty, gęsty, mocno odżywczy krem, który sprawdzi się w coraz chłodniejszej pogodzie. I taki właśnie jest Burt's Bees.

Konsystencja jest bardzo gęsta, przypominająca maść. Krem dobrze nawilża i odżywia. Stosowany grubszą warstwą na noc świetnie regeneruje skórę. Pomimo gęstej konsystencji, nie sprawia problemów z aplikacją. Łatwo wydobyć go ze słoiczka i rozsmarować. Pozostawia na skórze delikatny, nie uciążliwy film. Produkt jest wydajny. Odrobiną kremu można spokojnie wysmarować całe dłonie.

No i nie można zapomnieć o zapachu. Od razu po otwarciu wita nas cudowny, bananowy zapach, który przyjemnie i nienachalnie utrzymuje się na skórze. Przez pierwsze dni nie mogłam przestać go wąchać :)


Zachęcam do wypróbowania tego kremu. Ja sama mam wielką ochotę spróbować jakiś inny produkt tej marki, żeby sprawdzić, czy będzie równie świetny :)

pozdrawiam
md







Tuesday 1 October 2013

September Mobile Mix

Hej, hej :)

Październik powitał mnie błękitnym niebem i masą nowych wyzwań. Ale najpierw spojrzenie wstecz, na to jak spędziłam poprzedni miesiąc.

Wrzesień upłynął mi pod znakiem przygotowań do bardzo ważnego egzaminu, który zdałam i to z całkiem niezłą oceną :) Wzmożona nauka nie oznacza wcale, że zaprzestałam polowań z aparatem w ręce :) Oto co mam dziś do pokazania.


Miłe wspomnienie wakacji, czyli słoneczne dni w Berlinie.



Ostatnie letnie kwiaty - ogromny bukiet hortensji prosto z ogrodu 


Stary, dobry sposób na chłodne, jesienne wieczory


Najlepszy towarzysz


I najnowszy umilacz czasu


A oto czym pachnie teraz mój pokój. Długo nie mogłam się przekonać do wosków, ale w końcu je wypróbowałam. Czerwony pachnie pięknie, ale czarny w ogóle nie przypadł mi do gustu


Ulubiony, modowy drobiazg sezonu - ćwieki



A na koniec - jesienny widoczek



Nie wiem czy pomyślałyście o tym, ale zaczyna się właśnie ostatni kwartał roku - idealna pora, aby pomyśleć o swoich postanowieniach noworocznych. Nie tych na następny rok, ale o tych, które poniewierają się przynajmniej od pół roku gdzieś przytłoczone trochę codziennością, a trochę lenistwem. W trzy miesiące można jeszcze coś zmienić :) Popracować nad figurą, aby na sylwestra kupić nową, cudowną (i może odrobinę mniejszą) kieckę. Moje motto na następne trzy miesiące to organizacja. Z uporem maniaka od kilku dni (tak, zaczęłam wcześniej :) ) wyrzucam wszystko z szafek i półek, sprzątam i organizuję. I pomimo początkowego lenistwa, sprawia mi to wielką przyjemność (szczególnie efekt końcowy, bo przedzieranie się przez zgromadzone drobiazgi, które "na pewno się kiedyś przydadzą" to raczej wątpliwa przyjemność ;) ). Wszystko, co miało się kiedyś przydać, a leży zapomniane, wyrzucam bez litości. A potem cieszę się nową przestrzenią :)

A po dniu pracy chętnie zakopuje się w koc, z książką w jednej ręce i kubkiem herbaty w drugiej. Bo tak na prawdę, to nie ma lepszego czasu na wzmożone czytelnictwo niż październik.


Źródło

A wy jakie macie plany na nadchodzący miesiąc?
pozdrawiam
md